aaa4
Quirrell
Dołączył: 14 Lip 2016
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:00, 17 Lip 2017 Temat postu: xz |
|
|
-Mowi, ze Tedla nas poprowadzi. To jakies siedemdziesiat kilometrow, ale mowi, ze nie slyszal o nikim w miescie, kto ma radio.
-Bedziemy sie tym martwili, kiedy przyjdzie pora.
Efraim i Selome odprowadzili Mercera do jego pokoju i polozyli do lozka. Mnich wyszedl, a Selome zostala, ocierajac czolo Mercera mokra szmatka. W jej gestach byla taka czulosc, ze Mercer ujal jej dlon i pocalowal po kolei wszystkie koniuszki palcow.
-Za co to?
-Bo chcialem to zrobic, odkad cie poznalem, a nie moglem, dopoki ci nie zaufalem.
Pocalowala go lekko w usta, ale w jej oczach widac bylo namietnosc.
-A wiec teraz mi ufasz?
-Zadnych wiecej tajemnic. - Sprobowal sie usmiechnac i zasnal. Selome przygladala mu sie przez kilka minut, z dlonia na jego piersi.
Rozsunela palce, jakby w ten sposob mogla go bardziej posiasc. Pocalowala go raz jeszcze.
-Zadnych wiecej tajemnic.
Przez nastepne dwa dni Mercer odpoczywal i pil wiecej wody, niz wydawalo mu sie to mozliwe. Powoli wracaly mu sily. Pod wieczor drugiego dnia czul sie na tyle silny, by przejsc sie dookola klasztoru. Pilnowal sie, zeby nie przekraczac linii kolkow oznaczajacych rozminowany teren. Rzadko widywal Selome. Okazywala szacunek mnichom i ich tradycjom i nie rzucala im sie w oczy. Mercer godzinami rozmyslal o nieludzkich okrucienstwach opisanych w Hanbie krolow, ale przede wszystkim zastanawial sie, jak uratowac erytrejskich uchodzcow i jak powstrzymac Levine'a od uzycia Arki. Jesli Arka przetrwala tyle wiekow, nie bylby zaskoczony, gdyby byla ukryta w starozytnej kopalni. Jezu!
Bylo juz dawno po zachodzie slonca. Mercer lezal na lozku, kiedy pod oknem wychodzacym na klasztorny kruzganek uslyszal czyjes kroki. Bylo za ciemno, zeby zobaczyc cos wiecej niz ciemna postac, wiec wciagnal spodnie i buty i wysliznal sie z pokoju. Na kruzganek wychodzilo sie z refektarza. Mercer slyszal skrzypienie drewnianej podlogi. Bal sie, ze obudzi mnichow.
Selome stala posrodku kruzganka, slabo oswietlona przez ksiezyc i gwiazdy. Patrzyla w oczy Mercerowi, kiedy wolno do niej podchodzil.
-Mialam nadzieje, ze to bedziesz ty - szepnela. - Chociaz Tedla jest mnichem, chyba sie we mnie zadurzyl.
-Ja tez mialem nadzieje, ze to bedziesz ty - odparl cicho Mercer. - Chcialem ci podziekowac. Mialas [link widoczny dla zalogowanych]
racje. Nie dotarlbym do Ila Babu.
-Jak sie czujesz?
-O wiele lepiej, ale i tak jestem wciaz slaby jak kociak.
-Jak slaby? - spytala zduszonym glosem. Mercer od razu rozpoznal ten ton. Podeszla kilka krokow blizej, a zar jej ciala przesycil jego skore.
-Slaby jak kocur. - Mercer staral sie nie zdradzic, ze jest podniecony. Minely dwa dni, odkad widzial ja po raz ostatni, a seksualne napiecie, ktore zaczelo miedzy nimi iskrzyc przed wyprawa do klasztoru, wrocilo z ogromna sila.
Objela go za szyje i wcisnela kolano miedzy jego nogi.
-Jak slaby?
-Co powiesz na zmeczonego lwa?
-Juz lepiej. - Usmiechnela sie. - Jutro opuszczamy klasztor i Tedla bedzie z nami przez cala droge. Kiedy skontaktujemy sie z wladzami, znow minie duzo czasu, zanim [link widoczny dla zalogowanych]
bedziemy mieli chwile dla siebie. Przykro mi, ale jesli mamy sie kochac, to musi byc dzisiaj. Teraz.
-Co za smialosc. Polozyla mu palec na ustach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|